najpierw śniadanie....nie wiem jak to działa.. w domu jem i jem... a tutaj..liznę pysznego jogurtu.. ciemny chlebek z dżemikiem..troszeczkę serka...cappucino..soczek...i mam dość....klimat? atmosfera?...a może urlop... Donna Donatella znów nie zwraca się w rozmowach do mnie..tylko do Żony...zaczynam się zastanawiać o co chodzi...i idziemy zwiedzać.lecimy po kolei place, kościoły, mosty...robi wrażenie...sprawdzamy jedną z polecanych knajpek - blisko Ponte Vecchio - 4Leoni - podoba się.. wrócimy tu za kilka godzin..i znów rundka po centrum..kościoły,place, rzeźby...czas na lunch....wracamy do knajpki...i niebo w gębie.
jest już po 14...mała zaczyna marudzić..więc wracamy do apartamentu na odpoczynek...po Południu szwędamy się w okolicach Ponte Vecchio, Piazza della Signoria...potem idziemy wzdłuż rzeki w kierunku Biblioteki....przechodzimy na druga stronę i kierujemy sie do punktu widokowego - Piazzale Michelangelo..i tu fantastyczny widok na Florencję.Pary trzymające się za ręce....butelki czerwonego wina pelnia romantyzmu....trzeba przyjść.i zobaczyć...ja niestety wina nie przytargałem...ech!!